W połowie września stołeczny dodatek "Gazety Wyborczej" poprosił o uwagi czytelników dotyczące oficjalnie zgłoszonej kandydatury Warszawy do tytułu zielonej stolicy Europy.

Trochę jeszcze do tego potrzeba, chociaż jest względnie lepiej, ale nawet artykuł z 15 września ze "Stołecznej" (blisko 1,8 tys. zachorowań na choroby układu oddechowego i 350 śmierci na nowotwór płuc rocznie tylko z powodu zanieczyszczenia powietrza w Warszawie pyłami!) wskazuje na konieczność natychmiastowych zmian.

Dobrym pomysłem byłaby chyba merytoryczna, publiczna dyskusja nad polityką transportową w Warszawie. Praktyka, polegająca na poszerzaniu niektórych ulic (Marynarska) wbrew dawnym analizom, że zwiększy to korki (na drogach dojazdowych i np. przy Galerii Mokotów), o czym pisałem - jest niedobra.

Zgłaszam kilka propozycji do dyskusji na temat strategii transportu Warszawy.

Priorytetem wydaje mi się jednoczesne stawianie na rozwój komunikacji miejskiej oraz wsparcie dla tych poruszających się samochodami, którzy nie jadą sami - np. aby, tak jak USA, istniały pasy przeznaczone nie tylko dla autobusów i taksówek, ale także pojazdów prywatnych, w których jedzie więcej niż jedna osoba.
(Oczywiście osoby usiłujące użyć tego pasa wbrew zasadom powinny być bezwzględnie karane mandatami). Po pewnym czasie doprowadziłoby to do zmian w planowaniu podróży. Konieczne byłyby oczywiście bezpłatne parkingi i naprawdę dobrze działająca komunikacja. Nie chodzi o to, aby zakazać, ale by dać wybór: niektórzy przecież naprawdę nie mogą nie jechać samochodem - ale wiele osób mogłoby rozważyć zmianę, co poskutkowałoby zmniejszeniem korków, które nie tylko utrudniając życie i zwiększają czas stracony na dojazdy, ale generują znaczne zanieczyszczenie powietrza.

Jeśli planowane byłyby strefy zamknięte dla ruchu samochodowego (czy też - z płatnym wjazdem), to koniecznie trzeba to połączyć z zapewnieniem bezpłatnych (tj. - opłacanych z podatków) przejazdów komunikacją publiczną w ramach tej strefy. Ochrona środowiska nie może być pretekstem do poprawiania budżetu, jeśli czegoś zakazujemy - to dajemy coś innego.

Miasto powinno wycofywać autobusy spalinowe, przechodząc na droższe w zakupie, ale tańsze w użytkowaniu i nie trujące autobusy elektryczne oraz tramwaje i trolejbusy (Puławska?).
Powietrze zanieczyszczają także piece węglowe (czasem przy głównych miejscach Warszawy) oraz dym papierosowy (szczególnie odczuwalne jest to przy dojściach do przystanków i wejściach/wyjściach z metra, szpitali, i wszelkich instytucji publicznych.W Warszawie wciąż obowiązują miejskie przepisy z 2009 r., sprzeczne z ustawą z 2010 r., trzeba to jak najszybciej poprawić:zdefiniowanie granic przystanku (teoretycznie na przystankach obowiązuje zakaz palenia, ale powszechnie za przystanek uznawana jest wyłącznie wiata przystankowa, palacze stoją czasem bezpośrednio przy niej, dym papierosowy z rakotwórczymi substancjami jest obecny wszędzie). Przystankiem jest teren wokół znaku przystankowego, nie tylko wiata przystankowa. 
Wprowadzenie w wybranych miejscach Warszawy – do przetestowania i wprowadzenia na większą skalę w przypadku powodzenia – sygnalizacji świetlnej opartej o fotokomórki, zarówno dla pieszych, jak dla samochodów. 
Udostępnienie wszystkim za darmo mapę z aktualnymi pozycjami pojazdów komunikacji miejskiej (jak to ma miejsce np. we Wrocławiu). Pozwoliłoby to poruszającym się komunikacją publiczną lepiej zaplanować podróż, omijać korki, itp. - Mapa taka istnieje, jest używana w ZTM, dlaczego nie można jej udostępnić wszystkim?...
To w dalszej perspektywie - a teraz można wytyczyć buspas w Al. Wilanowskiej, co pozwoliłoby na szybszy dojazd ze stacji metra Wilanowska na biurowy Służewiec. (W dalszej perspektywie - tramwaj, o czym już wiele razy pisałem). Można połączyć Wyględów z Ochotą. Zamiast ekranów sadzić krzewy i drzewa iglaste (np. modrzewie). Prezentować mieszkańcom aktualny stan zanieczyszczenia powietrza, np. na ekranach LED-owych w komunikacji miejskiej i w metrze...

Zapraszam do dyskusji.